Cierpiący Król
Veronica Burlock, pastor ds. uwielbienia, Wheaton | 19 marca 2024 r.

Wyrósł przed Nim jak młode drzewo i jak korzeń z wyschniętej ziemi.
Nie miał wdzięku ani majestatu, które by nas ku Niemu przyciągały, ani wyglądu, który by
nas pociągał. Wzgardzony był i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści,
oswojony z cierpieniem. Jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony, a
myśmy Go mieli za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem i nosił nasze boleści,
a myśmy Go uznali za ukaranego przez Boga, smaganego przez Niego i umęczonego.
Izajasz 53:2-4
W dzisiejszym Piśmie Świętym Duch Święty przemówił do Izajasza i powiedział mu wszystko, co miało nadejść. Ten fragment nazwalibyśmy proroctwem mesjańskim, co oznacza, że zapowiadał ostateczne przyjście Mesjasza, Króla Jezusa. Co ciekawe, kiedy Jezus w końcu pojawił się na scenie – około 700 lat później – wszyscy oczekiwali, że będzie królem, do którego byli przyzwyczajeni – potężnym i olśniewającym, z bogactwem, srebrem i złotem – imponującym w doczesnym sensie, przyciągającym uwagę wszystkich. Właśnie po tym rozpoznali Mesjasza.
A jednak narodził się z młodej dziewicy i dorastał od niemowlęcia do małego dziecka, następnie przez okres dojrzewania i trudne lata nastoletnie, aż do wczesnej dorosłości. W końcu, mając 30 lat, rozpoczął swoją posługę. Jego życie, aż do momentu rozpoczęcia posługi, nie różniło się zbytnio, przynajmniej pod względem zewnętrznym, od życia innych ludzi w Jego czasach. Było raczej zwyczajne.
Kiedy w końcu rozpoczął swoją posługę – uzdrawiając, wskrzeszając i czyniąc cuda – spotkał się z odrzuceniem, oskarżeniami, kpinami i czystą nienawiścią. Długo oczekiwany Mesjasz rzeczywiście był człowiekiem cierpienia. Był bardzo podobny do tego, jaki zapowiadał Izajasz.
Często myślę o tym, że nie dane mi było żyć w czasach, gdy Jezus chodził po ziemi. Nie mogłam usiąść, porozmawiać z Nim i dzielić z Nim posiłków. Nie wiem, jak brzmi Jego śmiech ani jaką miał mimikę. Czasami nawet zastanawiam się, czy byłabym inną, a może nawet lepszą osobą, gdybym chociaż mogła spotkać Jezusa twarzą w twarz. Może lepiej bym rozumiała, że On dokładnie wie, z czym się zmagam, bo sam mierzył się z tym samym… Może łatwiej przyjmowałabym Jego łaskę i miłość, gdy czułam się odrzucona lub zawstydzona, bo mogłam Go pytać, jak się czuł, gdy tego doświadczał.
Ale prawda jest taka, że chociaż nie byłem świadkiem tego, jak On doświadczał tych samych rzeczy, to w czasie spędzonym z Nim w ciszy, podczas czytania Jego Słowa i modlitwy, wiem i widzę, jak głęboko On rozumie moje doświadczenia, ponieważ On sam doświadczył ich pierwszy.
Więc chociaż ludzie Jego czasów oczekiwali innego Króla (i myślę, że rozumiem dlaczego), jestem wiecznie wdzięczny, że mamy Króla, który nas przyjął.
Następne kroki
Poświęć chwilę na ciszę i powiedz Jezusowi, co chcesz, żeby o tobie wiedział. Siedząc w ciszy, wsłuchaj się w odpowiedź swoim duchem.
Przeczytaj Psalm 139:13-18, aby zobaczyć, co Bóg mówi o tobie. Czy twoje myśli o sobie są zgodne z prawdą Twojego Stwórcy?