Macierzyństwo: Lekcje puszczania
Liz Schauer | 5 maja 2025

Każda droga do macierzyństwa wygląda inaczej, ale często w pewnym momencie każda z nas musi zrobić jedną rzecz: odpuścić.
Macierzyństwo – zarówno w sensie fizycznym, jak i emocjonalnym – jest w swej istocie poświęceniem, więc nie powinniśmy być zaskoczeni, gdy znów będziemy musieli porzucić to, co myśleliśmy , że będzie, i zaakceptować to, co jest. A jednak za każdym razem, gdy nadchodzi chwila, stajemy przed decyzją, by przejść przez rozczarowanie i żal, porzucić oczekiwania i odkryć, jakie dobro może kryć się po drugiej stronie.
Poprosiliśmy trzy mamy, aby podzieliły się swoimi historiami:
Aisha | Mama dwójki dzieci
Od momentu, gdy dowiadujesz się, że jesteś w ciąży, jesteś przepełniona oczekiwaniami. Dokładnie wyobrażasz sobie, jak potoczy się twoje życie – każda chwila zmierza ku jednemu wydarzeniu: sprowadzeniu dziecka do domu. Czego się nigdy nie spodziewasz, na co nikt cię nie przygotuje, to nie sprowadzenie dziecka do domu. I właśnie w takiej sytuacji się znaleźliśmy, gdy nasz syn urodził się przedwcześnie, biorąc pierwszy i ostatni oddech w szpitalu.
Nikt nie uczy cię, jak być matką dziecka, którego już nie ma. Ale to nie znaczy, że nie możesz. Jednym z najgłębszych uświadomień w mojej drodze macierzyństwa jest to, że sposób, w jaki szanuję mojego syna w tym życiu, jest tym, jak nadal jestem jego matką. Mogę nigdy w pełni nie zrozumieć, dlaczego mój syn umarł, ale widzę, jak Bóg był ze mną na każdym kroku – napełniając mnie swoim pokojem, dając przestrzeń mojemu żalowi i pozwalając, by moja historia stała się częścią czegoś większego. Historii, która przynosi nadzieję tym, którzy czują się bezsilni.
To poleganie na Jezusie dało mi największy dar, jaki matka może kiedykolwiek otrzymać – zrozumienie, że miłość jest siłą, która przewyższa wszystko, nawet śmierć.
Moje życie nie potoczyło się tak, jak się spodziewałam i na co, jak myślałam, zasługiwałam. Ale pośród niespodziewanej straty uświadomiłam sobie, jak bardzo potrzebuję Jezusa, by mnie przez to przeprowadził. Z czasem widziałam, jak Bóg wykorzystuje moje złamane serce, by stanąć obok innych, którzy podążają podobnymi ścieżkami, przypominając mi, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami.
Michelle | Mama czwórki dzieci
Mam miłe wspomnienia z pierwszego razu, kiedy położyli mi w ramionach mojego nowonarodzonego synka, rozpływając się w wielkich brązowych oczach, odkrywając nową miłość i celebrując tę zmieniającą życie chwilę. Przez lata obserwowałam, jak ten mały bobas raczkuje, drepcze, chodzi i biegnie. Wiedziałam, że muszę go puścić na tych etapach, aby stawił pierwsze kroki i rozpoczął nowy rozdział w życiu. Kontynuowałam praktykę puszczania go ze szczytów zjeżdżalni, na przystankach autobusowych i w rękach opiekunów.
Obserwowałam jego dorastanie, marząc o sporcie, pierwszych miłościach, studiach i małżeństwie. Jednak zamiast wyobrażonego planu, pojawił się świat „innego”, do którego mogłam się dostosować, gdy w naszym życiu pojawiła się diagnoza autyzmu.
Marzenia matki, których się kurczowo trzymałam, i ścieżki, które sobie wymarzyłam, zostały teraz zastąpione przez wizyty terapeutyczne, grupy wsparcia, wizyty u lekarza i spotkania w szkole. Mój telefon nie dzwonił z zaproszeniem na wspólne zabawy – a spokojne chwile w domu zastąpiła walka i frustracja. Znalazłam się w nowym okresie uwalniania się od własnych oczekiwań, gdy lata wcześniej niż planowałam, posadziłam małego chłopca w szkolnym autobusie, aby nauczył się mówić, wzmocnił swoje ciało i zintegrował się z otaczającym go światem.
Każdego dnia musiałam odpuszczać, by oddać mojego syna w ręce planu mojego niebiańskiego Ojca, rezygnując z macierzyńskich oczekiwań, marzeń, a nawet finansów. Z nowo opróżnionymi dłońmi Bóg mógł umieścić w nich nowe życie dla mojego syna i naszej rodziny, pełne wspaniałych przyjaciół, kochającej rodziny, błogosławieństw i trudności, prowadzone przez Tego, który kocha i widzi.
Przez lata nieustannie uwalniałam mojego syna do świata, który nie był chroniony przez systemy społeczne, ale w którym musiał być sobą. Patrząc wstecz, uświadamiam sobie, że za każdym razem, gdy uwalniałam syna, była to okazja, by pokazać mi, że Bóg nigdy, przenigdy mnie nie opuszcza. Bóg był z moim synem w autobusie szkolnym i na sesjach terapeutycznych. Bóg był z neurologiem, nauczycielami i duszpasterzami dziecięcymi. Bóg jest wciąż obecny, gdy ten młody człowiek rozpoczyna samodzielne życie w swoim pierwszym domu, a Bóg towarzyszy mu w jego drodze do sukcesu. Jestem wdzięczna, wiedząc, że gdy wciąż uwalniam mojego syna, Bóg zawsze trzyma go jeszcze mocniej, gdy żyje, by kochać ludzi i być świadkiem Chrystusa na świecie.
Jan | Matka dla wielu
Szczerze mówiąc, nigdy nie aspirowałam do bycia mamą ani nie musiałam rezygnować z tego marzenia. Jako młoda dorosła chciałam po prostu być w centrum Bożej woli dla mojego życia, niezależnie od tego, jak ono wyglądało (małżeństwo czy nie, dzieci czy nie).
W końcu poznałam mojego zmarłego męża w grupie młodzieżowej, która przekształciła się w Kościół Społeczności Willow Creek. Na początku małżeństwa rozpoczęliśmy bardzo zdrowy proces poszukiwania najlepszej drogi, jaką Bóg dla nas wskazał, i podjęliśmy decyzję o rezygnacji z posiadania dzieci, życiu poniżej naszych możliwości i wyborze kariery, która pozwoliła nam poświęcić się posłudze w duchu dyspozycyjności. Jednocześnie wiedzieliśmy, że jeśli chcemy przyjaźnić się z ludźmi, którzy mieli dzieci, będziemy musieli być obecni w życiu całej rodziny i budować je razem z nimi!
Kuszące jest, by spojrzeć w lewo lub w prawo i porównać, ale Bóg nieustannie pociągał mnie do patrzenia w górę i szukania spełnienia w Jego planie dla mojego życia, a nie w tym, czego oczekiwali inni. Chociaż sami zrezygnowaliśmy z rodziny, ciężko pracowaliśmy, aby zasłużyć na prawo do spędzania czasu z innymi rodzinami i nigdy nie czuliśmy się pozbawieni rodziny ani wspólnoty. Ponieważ nie miałam bezpośredniego doświadczenia z własnymi dziećmi, podchodziłam do każdego malucha z ciekawością i otwartością, wiedząc, że mogę się od niego czegoś nauczyć. Odkryłam, że aby nawiązać kontakt z młodszymi osobami (niezależnie od tego, czy mają 2, czy 22 lata), muszę działać powoli, uważnie słuchać i okazywać im, że interesują mnie ich zainteresowania. Jakim darem jest obserwowanie, jak dorastają i kibicowanie im!
Przez dziesięciolecia mieliśmy błogosławieństwo widzieć, jak Bóg posługuje się nami, inwestując w innych, często realizując Jego troskliwą naturę, starając się być niezwykle świadomi i hojni wobec tych, których postawił na naszej drodze. Jakimż pięknym darem było po prostu otworzyć dłonie i zobaczyć, co Bóg może uczynić!
—
Każda historia jest wyjątkowa, ale zaproszenie jest takie samo: uwolnij się od oczekiwań i presji i pozwól Bogu wykorzystać każdą sytuację, w jakiej się znajdziesz, aby przyciągnąć cię do siebie. Więc jeśli…
- Chciał mieć dzieci, ale zmagał się z niepłodnością
- Nie chcę mieć dzieci, ale czuję presję
- Straciłem dziecko zbyt wcześnie
- Wyobrażałem sobie, że będziesz bardziej cierpliwy
- Czujesz się niekomfortowo w swoim ciele
- Widziałeś, jak twoje dziecko podejmuje złe decyzje
- Nie mam już kontaktu z dzieckiem
- Żyj w strachu przed tym, co może pójść nie tak
- Walcz o to, by okazać sobie łaskę
- Już nie wiem kim jesteś…
Wiedz, że jesteś głęboko kochana, a Bóg może wykorzystać Twój smutek, wątpliwości i rozczarowania. Oto prosta modlitwa za Ciebie w Dzień Matki.
Jezus,
Dziękuję za dar macierzyństwa,
Zarówno w najlepsze dni,
A kiedy sprawy nie idą tak, jak sobie wyobrażałam i jak planowałam.
Pomóż mi pozbyć się oczekiwań
I przyjmij zaproszenie do kochania i bycia kochanym.
Niech będę miał łaskę dla siebie,
I łaska dla tych, których mam,
czy to biologicznie, duchowo czy relacyjnie.
Użyj mojego życia i moich okoliczności, aby mi pomóc
Doświadcz więcej i
Pomóż innym zobaczyć Ciebie przeze mnie.
Mam nadzieję, że nawet w mojej radości i rozczarowaniu
Jesteś tam.
Amen