Dlaczego społeczność ma znaczenie

Lindsey Jodts | 14 maja 2024


Tego pierwszego ranka prawie nic nie mówiłam i większość resztek sił, które mi pozostały, poświęciłam na powstrzymywanie łez.

Choć minęło zaledwie pięć miesięcy, wydawało się, że minęła wieczność. Do tego momentu spędziłam lata pracując w centrum miasta, prowadząc kampanie marketingowe dla globalnego banku inwestycyjnego. Moi przyjaciele byli mieszkańcami miast – pracowali długie godziny w swoich branżach, korzystali z uroków miejskiego życia i w przerwach znajdowali czas na wspólne posiłki. Jednak po narodzinach mojego pierwszego dziecka zostałam zesłana do naszego nowego domu na przedmieściach i tych kilku przyjaznych dzieciom miejsc, w których czułam się komfortowo bez makijażu i prawdziwych spodni. Moja niegdyś tętniąca życiem wioska ucichła. Nigdy nie czułam się tak samotna ani tak przytłoczona nowościami macierzyństwa.

Pewnego rozpaczliwego popołudnia, wioząc mojego marudnego malucha po mieście z nadzieją, że w końcu uśnie, jakże mu potrzebna drzemka, minęłam duży kościół i pomyślałam, że na pewno mają coś dla mam . Chociaż w tamtym czasie uwielbialiśmy nasz kościół, średnia grupa docelowa składała się z rodzin z dorosłymi dziećmi, więc wsparcie i koleżeństwo ograniczały się do weekendowych powitań i życzliwego, ale mało pomocnego „Trzymaj się, mamo!”.

Po drzemce w samochodzie wróciłam do domu i odwiedziłam stronę internetową tego kościoła. Okazało się, że tak, amen, mają grupę dla mam małych dzieci. Wypełniłam formularz, połączyłam się z liderką i odliczałam dni do kolejnego spotkania grupy. A kiedy nadszedł ten dzień, ledwo mogłam mówić. Chciałam płakać. Chyba tak. Samo przebywanie w towarzystwie innych mam i słuchanie, że tak, to było trudne, i tak, były zmęczone, i tak, były samotne, sprawiło, że poczułam się odrobinę mniej samotna. Przestałam się bać, że ten okres nie będzie trwał wiecznie. Poczułam się zauważona.

Spędziłam trzy lata w tej społeczności, zanim się rozrosłyśmy i założyłyśmy drugą grupę, aby zrobić miejsce dla jeszcze większej liczby mam. Powiedzieć, że to mnie zmieniło, to mało powiedziane – to mnie uratowało. Znalazłam przyjaciółki, z którymi mogłam się pośmiać. Razem świętowałyśmy, modliłyśmy się za siebie nawzajem, cieszyłyśmy się i wzdychałyśmy ciężko, i akceptowałyśmy chaos wspólnego wychowywania maluchów. Kiedy doświadczyłam straty na początku mojej drugiej ciąży, razem płakałyśmy, razem się goiłyśmy i razem jadłyśmy posiłki. Nie dałabym rady przetrwać mgły wczesnego rodzicielstwa bez tych kobiet u boku.

Kilka lat po rozpoczęciu mojej działalności w tej grupie, grupa zaczęła modlić się razem ze mną, gdy szukałem pracy, wiedząc, że jestem gotowy wrócić do pracy na pełen etat. Krótko po tym okresie modlitwy, moja liderka grupy przesłała mi ogłoszenie o pracę, które znalazła w tym kościele, na stanowisko, które spełniało wszystkie wymagania z mojej listy kontrolnej poszukiwania pracy. Nigdy nie wyobrażałem sobie pracy w kościele, ale postanowiłem to zbadać. Osiem lat później nie mogę sobie wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie, gdyby ta wspólnota nie zachęciła mnie do wstąpienia do służby. Jestem pastorem grup od prawie pięciu lat, a moja droga w służbie rozwinęła mnie i rozwinęła w niewyobrażalny sposób. Kiedy patrzę wstecz na ten pierwszy dzień przez pryzmat tej perspektywy, wciąż powstrzymuję łzy, ale z zupełnie innego powodu.

Powiedzieć, że społeczność zmieniła moje życie, to mało powiedziane. Ona je odmieniła.